wtorek, 6 stycznia 2009

"Cicho ciszej" Jarosław Marek Rymkiewicz


Będzie krótko. Masakra...
Nie rozumiem Rymkiewicza. I to nie dlatego, ze uprawia jakiś enigmatyczny typ poezji... nie...
Otóż JMR jest ogarnięty jakąś obsesją śmierci... i na dodatek zamęcza nią jeszcze czytelnika ;/
O ile na początku zbioru mogłam jeszcze przetrawić barokowe stylizacje i odwołania do Naborowskiego czy Sępa... to ciągnięcie ich przez wszystkie tomiki ujęte w "Cicho ciszej" wychodzi po ludzku bokiem...
Ile można o rozkładających się trupach, dzwoniących piszczelach... no ile...


A ten cały cykl "Ogród w Milanówku" to dla mnie jakaś marna podróbka Czarnolasu Kochanowskiego...
Marnie... marnie...

Jedyny przebłysk humoru widziałam w "trzech piosenkach o nicości", ale to za mało...

Czemu, więc wspominam o JMR? Dla jednego cytatu z wywiadu dla Polityki :> Pomińmy moje sympatie polityczne, ale jednak poecie, laureatowi Nike pewnych rzeczy nie wypada robić...

Rozmowa Joanny Lichockiej z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem

„Rzeczpospolita”

/…/

Polska to był taki wielki ospały żubr śpiący pod drzewem w Puszczy Białowieskiej. Otóż ten wielki białowieski żubr spał sobie słodko (lub spał dręczony okropnymi snami) gdzieś na polanie w głębi puszczy i sen jego, podobny śmierci, mógłby trwać jeszcze wiele lat - gdyby Jarosław Kaczyński nagle nie ugryzł go w dupę. Żubr, ugryziony przez pana premiera, podniósł głowę, potrząsnął rogami, ryknął i popędził. Dokąd, tego nikt nie wie. Ale galopuje, pędzi ku swoim nieznanym, dzikim przeznaczeniom. Polska poruszyła się, została poruszona - jest coraz inna i będzie jeszcze inna./…/ Właśnie dlatego wszystko, co zrobił i co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre. Ugryzł żubra w dupę i to czyni go postacią historyczną.

/…/

Wszystko, co robi Jarosław Kaczyński, jest dobre dla Polski. Podkreślam - wszystko. To zdanie obejmuje także jego błędy, jego pomyłki, jego niepowodzenia, jego nieudane przedsięwzięcia. Nie udaje mu się wiele rzeczy. Oceniając ludzi, często się myli. Potem musi się publicznie dystansować od tych, którzy go zawiedli.

( Giertych powiedział, że Gombrowicz jest pisarzem dla pedofilów. Czy to też jest dobre dla Polski – pyta dziennikarka – przyp. mój)

To głupstwo bez znaczenia, za kilka miesięcy nikt o tym nie będzie pamiętał. Ważne jest tylko to, że Polska jest rozpędzonym żubrem, galopującym do przodu, że historia Polaków wreszcie ruszyła z miejsca - i już nic jej nie zatrzyma.

/…/

Jarosław Kaczyński wygra następne wybory. Dlatego, że historia Polski nagle się poruszyła. Polacy się ruszają, rusza się im w głowach.

Pytanie dziennikarki: Jak to się dzieje, że duża część naszych polskich elit mówi diametralnie inaczej niż pan?

Dlatego, że to są wykształciuchy. Trzeba powiedzieć, że Ludwik Dorn znalazł dobre słowo - dokładnie oddające tym ludziom to, co im się należy.

Pytanie dziennikarki: Czemu pan protestuje, kiedy ze wszystkich stron słychać, że PiS musi przegrać?

W związku z tym pani pytaniem chciałbym się zwrócić z tego miejsca - z tego tarasu w Milanówku, gdzie teraz rozmawiamy - do Jarosława Kaczyńskiego. Panie premierze. Niech mnie pan uważnie posłucha. Uważam, że wygra pan te wybory, które właśnie nadchodzą. Może być jednak i tak, że je pan przegra. Ale bez względu na to, czy pan je wygra, czy przegra, powinien pan cały czas pamiętać o tym, że to, co pan wykonał, będzie pan musiał wykonać jeszcze wiele razy. Historię Polaków trzeba będzie wiele razy poruszyć, popędzić do przodu. Nie wystarczy tylko raz, jeden raz, zmusić do galopu tego starego białowieskiego żubra.

/…/Uważam, że Jarosław Kaczyński jest największym polskim politykiem od czasów Józefa Piłsudskiego. Tak jak Piłsudski był największym polskim politykiem od czasów kanclerza Zamoyskiego. Siła duchowa Jarosława Kaczyńskiego jest tak wielka, że stać go na to, żeby jeszcze kilka razy ugryźć w tyłek przysypiającego żubra.

/…/

http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/plus_minus_070825/plus_minus_a_5.html

rozmawiała Joanna Lichocka

Milanówek, 17 sierpnia 2007 roku

Jarosław Marek Rymkiewicz

Urodzony w 1935 r. w Warszawie. Poeta, dramaturg, eseista, krytyk literacki, tłumacz. Debiutował w 1957 r. zbiorem wierszy "Konwencje". Napisał m.in. "Czym jest klasycyzm", "Juliusz Słowacki pyta o godzinę", "Aleksander Fredro jest w złym humorze", "Leśmian. Encyklopedia", "Rozmowy polskie latem 1983 roku". Laureat literackiej nagrody Nike w 2003 r. za tom poetycki "Zachód słońca w Milanówku".

"Warunek", Eustachy Rylski


Eustachy Rylski ma tyle lat co mój dziadek. Kiedy więc czytałam "Warunek" nie mogłam się nadziwić, skąd tyle werwy, kawalerskiej fantazji... i awanturniczego pomyślunku w facecie, który na dobrą sprawę powinien
powoli popadać w demencję...

Nie będę się rozpływać nad "Warunkiem", bo mimo wszystko to męska proza i nie do końca przypadła mi do gustu.
Ale znać rękę mistrza - wartka fabuła, świetne stylizacje i uszczypliwy humor. I choć tłem dla akcji są ważne historyczne wydarzenia, Rylski nie ma zamiaru rozwodzić się nad kwestiami martyrologicznymi...
ufff... ;)

Więc coś z tych wojen napoleońskich da się jednak wyciągnąć - nie tylko nudne (jak nie wiem co !) "Popioły". Tam tez niby jest rozrachunek z mitem Cesarza...ale... litości... sposób podania taki, że trudno się dziwić temu, że czytają to tylko poloniści (i to do poprawkowego egzaminu :).

"Jadąc do Babadag" Andrzeja Stasiuk


"Jadąc..." wyleżała się na mojej półce ponad rok... Kiedyś zaczęłam, ale jakoś nie mogłam skończyć... no to podejście drugie ;)

Proza dość specyficzna... Stasiuk z lekkim odcieniem nonszalancji opisuje SWOJĄ (podkreślenie bardzo na miejscu :>) Europę i nie przejmuje się, że mniej obeznany czytelnik będzie się wśród tych nazw miasteczek i wiosek gubił...Były miejsca w tej książce, że nie miałam pojęcia w jakim kraju "jesteśmy".
Męcząca była też sama kompozycja książki - tak na dobrą sprawę, tekst mógłby się zacząć i skończyć w dowolnym miejscu... Zero napięcia i oczekiwania na finał - takie leniwe przypatrywanie się kolejnym obrazom... Uczucie podobne do biernego patrzenia przez okno rozklekotanego autobusu turystycznego.

Trochę to irytujące, ale co tam - nowoczesna proza i jej "widzimisię".

Plusy? Klimat "Jadąc..."
Choć styl Stasiuka jest dla mnie trochę "przyciężkawy", to jednak jedno trzeba mu przyznać - pisarz potrafi wniknąć w miejsca, które odwiedza i oddać w opisie ich atmosferę (ciężką, duszną, przygnębiającą... ). To, że autor nie podróżuje traktem zabytków nie jest wcale originalne... ale że śledzi śladu z przeszłości Ciorana... albo Ceaușescu ...
no no ;)
I choć to trochę nużące było po raz enty czytanie, że autor wchodzi do knajpy i zamawia swój obowiązkowy zestaw - kawę plus lokalny alkohol, to... przynajmniej wiadomo, co pić ;)

Przyznam się na koniec, że po "Jadąc" złapałam zajawkę na Europę Środkową (choć Hiszpanii bynajmniej mi się nie odechciało ;).
Trzeba tam będzie pojechać...
z aparatem...
koniecznie z aparatem ;)