wtorek, 6 stycznia 2009

"Warunek", Eustachy Rylski


Eustachy Rylski ma tyle lat co mój dziadek. Kiedy więc czytałam "Warunek" nie mogłam się nadziwić, skąd tyle werwy, kawalerskiej fantazji... i awanturniczego pomyślunku w facecie, który na dobrą sprawę powinien
powoli popadać w demencję...

Nie będę się rozpływać nad "Warunkiem", bo mimo wszystko to męska proza i nie do końca przypadła mi do gustu.
Ale znać rękę mistrza - wartka fabuła, świetne stylizacje i uszczypliwy humor. I choć tłem dla akcji są ważne historyczne wydarzenia, Rylski nie ma zamiaru rozwodzić się nad kwestiami martyrologicznymi...
ufff... ;)

Więc coś z tych wojen napoleońskich da się jednak wyciągnąć - nie tylko nudne (jak nie wiem co !) "Popioły". Tam tez niby jest rozrachunek z mitem Cesarza...ale... litości... sposób podania taki, że trudno się dziwić temu, że czytają to tylko poloniści (i to do poprawkowego egzaminu :).

Brak komentarzy: