czwartek, 24 grudnia 2009

"Smażone zielone pomidory", reż. Jon Avnet




S. ostatnio mówił mi, że na tym świecie są tylko dwie pewne rzeczy. Śmierć... i "Kevin sam w domu" w święta. Pewnie ma rację. Na całe szczęście, nie tylko to można zobaczyć w ostatnich dniach grudnia w TV ;)

Na "Smażone zielone pomidory" polowałam od kilku lat. Nie mogłam ich znaleźć ani u znajomych, ani na akademikowych "decekach", ani w wypożyczalniach. Nigdy by mi też nie przyszło do głowy, że ten upragniony film zobaczę w telewizji, której w zasadzie nie oglądam ;) Ale od czego ubieranie choinki, i mimowolne zerkanie na szklany ekran między jedną a drugą bańką.

Czy opłacało się czekać? Choć jestem wybredna i zepsuta postmodernizmem (;)), odpowiem z przekonaniem twierdząco. Sympatyczny i ciepły film, idealny na wigilię Wigilii Bożego Narodzenia - nawet pomimo tego,że nie ma tam ani grama śniegu i ani pół odświętnie ubranej choinki. Jest za to sporo mądrych kobiet, które potrafią przyznać się do błędu i zawalczyć o swoje marzenia. Nawet jeśli oznaczało by to przerobienie znęcającego się nad żoną bydlaka na... grillowane steki ;)

Film z gatunku bajkowego - jak "Amelia" czy "Don Juan de Marco". Idealny na grudniowe wieczory - także takie z plusową temperaturą na zewnątrz
 ;)

2 komentarze:

Stefan pisze...

Trzeba przyznać że kobieta miała dość mało subtelny sposób parkowania ;p...za kazdym razem gsy widzę w tv feminizm aż mnie ciarki po plecach przechodzą i widzę ciemność,ciemnośc widze;)...nie obejrzałem niestety całego,praca nie pozwoliła:(

korulka pisze...

Bez przesady - to nie była jakaś nawiedzona feministka! Czy feministka znęca się nad autem innej kobiety? ;)

Obejrzyj kiedyś do końca, to zobaczysz, że nie ma żadnej ciemności :P Chętnie obejrzę z Tobą po raz kolejny i będę sterować odpowiednim odbiorem ;)