wtorek, 26 października 2010

Trzy białe śmierci

Muszę przyznać, że z każdymi odwiedzinami lubię rodzinę K. coraz bardziej. A pomyśleć, że przy pierwszej prezentacji "mej skromnej osoby" (że też zastosuję średniowieczną retorykę umniejszania się ;) chciałam uciekać na piechotę do Krakowa. Co z tego, że jest oddalony o dobre 40 km  :).

Coś czuję, że niedługo powstanie tu osobna kategoria na teksty taty K. Tymczasem na dobry początek cyklu jedna "migawka".

Niedziela. Siedzimy wszyscy przy wspólnym stole w salonie. K. woła za wychodzącą do kuchni siostrą o sól. Słyszy to wchodzący tata. Kładzie na blacie talerz z chudym mięsem i warzywkami, siada, a potem zdecydowany mówi.
- Wiecie, że śmierć ma biały kolor?
Cisza, oprócz wymownych uśmiechów K. i jego siostry.
- Więcej powiem - są trzy białe śmierci. I na dodatek wszystkie mamy przy tym stole! - tu tata robi pauzę, czeka na efekt grozy, albo co najmniej małego trzęsienia ziemi.Nic takiego nie następuje, więc mówi dalej - Wszystkie mamy tutaj: cukier, sól... i służbę zdrowia! - kończy, spoglądając z uśmiechem triumfu na swoja żonę i córkę.


:)

Brak komentarzy: