poniedziałek, 24 listopada 2008

"Zlew" Paweł Oksanowicz


„Zmywanie” po męsku

Podobno nie ma nic bardziej bezdennego niż damska torebka. Otóż jest – męski zlew. Piętrzące się w nim naczynia zdają się nie podlegać jakimkolwiek prawom fizyki, z grawitacją na czele. I choć fenomen ten niewątpliwie zasługuję na uwagę… to żeby od razu książkę o nim pisać?
Franek Gałgan to współczesny mężczyzna wyzwolony. Korzystając z wirtualnego przyzwolenia na kreację innych światów, stwarza sobie nie jedną, a trzy partnerki idealne. Mamy więc ognistą Nasturcję, żadną wrażeń Hortensję i troskliwą Forsycję. Dziewczyny robią się jednak coraz bardziej wymagające – w końcu, niezadowolone, uciekają z Internetu. Jakim cudem? Po paru stronach powieści Pawła Oksanowicza pytanie przestaje być zasadne : autor bez ogródek bawi się stworzoną przez siebie fikcją, a absurd goni absurd. Świat wykrzywia się coraz bardziej, a przejaskrawione sytuacje zaczynają śmieszyć nawet zatwardziałe feministki (sprawdzone). A wszystko podane w niebanalny językowo sposób, najeżone ciętymi i zabawnymi ripostami Franka. Bo jeśli oprócz niebieski oczu i alfy romeo, nie ma się mięśni, to trzeba się bronić słowem – co Gałganowi wychodzi świetnie.
I choć to typowo „męska proza” (kto, jeśli nie facet, ubiera śmierć w długie szpilki i obcisłą mini?), to polecam szczerze i paniom. Warto przeczytać, żeby wiedzieć, co też „płci brzydkiej” chodzi po głowie. Nawet jeśli to tylko taka zabawa i żarty (jak mówił mi sam autor).
Gdzie ten cały zlew? Nie powiem. Przeczytajcie sami.


Tekst ukazał się w Miesięczniku Studenckim "MANKO", www.manko.pl

Brak komentarzy: