niedziela, 15 listopada 2009

"Rewers", reż. Borys Lankosz


Najpierw hipnotyczny plakat z Agatą Buzek, który prześladował mnie co rano, kiedy zła i niewyspana czekałam na autobus. Potem S., który choć ma słabość do kobiet w okularach, to stanowczo się zapierał "Jej to nie pomaga. Ona jest po prostu
paaaaaaaaaasssssssssskuuuuuuudna! " - i nie dał sobie przegadać, że brzydkich kobiet po prostu nie ma :) A na pewno nie jest nią Buzek. Dobra, ale o filmie miało być - nie o plakacie :)

Poszliśmy więc z S. sprawdzić, czy zachwyty w mediach i na forach internetowych mają jakieś przełożenie. Nastawiłam się faktycznie na najlepszy film roku i kandydata do Oscara - jak było w efekcie?

Praktycznie cały film utrzymany jest w konwencji czarno-białej. Co trzeba podkreślić, to montażysta idealnie dopasował do siebie fragmenty kronik filmowych z lat 50. i kadry, które padły w 2009 roku. Wszystko idealnie się przeplatało, tworząc złudne wrażenie, że właśnie się ogląda odkurzony film z głębokiego Peerelu.

Praktycznie, bo kolorowe są kadry współczesne. Historia młodej "krzewicielki" poezji pokazana jest na przestrzeni dwóch planów czasowych, a rok 2009 to klamra, która spina całą opowieść. Zabieg z pozoru sentymentalny - starsza kobieta, czekając na lotnisku na syna, wspomina swoją młodość. Jednak wierzcie mi, Borys Lankosz nawet tutaj wplótł swój ironiczny czarny humor ;)

Główną bohaterką filmu jest Sabina, jednak ja odczytuję "Rewers" jako opowieść o trzech kobietach, które żyją wspólnie pod jednym dachem. Kobietach nieprzeciętnych, dystyngowanych, ale i piekielnie (myślę, że to dobre określenie :))) dowcipnych. W końcu babkę Sabiny gra Anna Polony, a jej matkę Krystyna Janda - wspaniałe kreacje aktorskie!

"Rewersem" w ogóle można się fajnie, postmodernistycznie pobawić - wyciągając kolejne "nitki" inspiracji intertekstualnych. Ja znalazłam tam kino typu noir, szczyptę Almodovara i polski odpowiednik Amelii.

I po raz kolejny okazuję się, że tradycja PRL-u jest ciągle inspirująca.


p.s. Wiem, że moje powyższe wynurzenia są strasznie nieskładne. Do tego "bigosu" dorzucę więc coś jeszcze. Jako zapalona fotografka, nie mogę nie zwrócić uwagę na kadry. Przez to, że film jest B&W, zwraca się więcej uwagi na kontury przedmiotów i linie, które one tworzą - a cechę tą operator wykorzystał doskonale. W efekcie "Rewers" miejscami ogląda się z prawdziwą przyjemnością - jak dobre, czarno-białe zdjęcia :)

2 komentarze:

Stefan pisze...

Tak to prawd,nie pomogą jej okulary ;p..ale o filmie.dwa różne czasy:prl i współczesne...Kreacja Jandy jak dla mnie wyborna co potwierdza w niemal każdym filmie.dorociński(miejmy nadzieję że na zawsze)oderwał się od roli amantów z komedii romantycznych..Czasy współczesne trochę"zmulają"i jakby nie pasują do reszty filmu...
Mieszanka groteski,humoru i tragedii,wg mnie poprawnie skrojona...
jedna tylko uwaga,,na oscara jednak troszkę za mało,za to dobre rokowania na przyszłość:)

korulka pisze...

Może współczesność ciut zmula, ale wiesz... Motyw z synem, który poznaje mamę ze swoją drugą połówką miażdży :))))