wtorek, 29 września 2009

Eduardo Mendoza, „Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa”, Wydawnictwo Znak

Zaczyna się tak. Jest I rok naszej ery. Pewien nieporadny Rzymianin z rodu patrycjuszowskiego wpada na oryginalny pomysł. Zamiast żmudnie studiować opasłe dzieła wybitnych filozofów i naukowców, szuka innego sposobu na pogłębienie swojej wiedzy. Jak się można domyślić – możliwie najmniej uciążliwego. Postanawia wyruszyć na rubieże Cesarstwa Rzymskiego, gdzie ponoć znajduje się rzeka dająca mądrość temu, kto napije się jej wody. Szybko jednak zaczyna żałować, że wyściubił nos ze spokojnego lectorium.
Pomponiusz Flatus, bo o nim mowa, to postać w każdym calu niebanalna. Sceptyczny ateista, filozof-amator, a przy tym świetny mówca. Czymś musi w końcu nadrabiać, skoro niełaskawa Matka Natura nie wyposażyła go w inne przymioty. Na domiar złego jeszcze okrutnie się na nim mści za ciekawość badawczą, zsyłając najokrutniejszą z form „oczyszczenia” ciała, czyli... przewlekłą biegunkę. I choć Pomponiusz nie wierzy w żadnych bogów, trudno oprzeć się wrażeniu, że we wszystkich zdarzeniach maczają palce mieszkańcy Olimpu, a także starotestamentowy Jahwe. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że dzięki tej męczącej dolegliwość udaje mu się ocaleć z rąk kohorty Arabów, zaprzyjaźnić z dowódcami rzymskich legionów, a także spotkać najsłynniejszego człowieka tamtych czasów – Jezusa. Tyle, że ostatniego nie jest najzupełniej świadomy. Trudno mu się z resztą dziwić, bo chłopiec ma zaledwie kilka lat i ojca, który zostaje skazany na ukrzyżowanie... za morderstwo. Oczywiście, Józef jest niewinny, a udowodnić to musi sam Pomponiusz. Czego jednak nie robi się, aby nie móc doić złośliwych kóz i nie być okładanym miotłą przez bezzębną, starą gospodynię?
Intryga goni intrygę, a absurdalne sytuacje przyprawiają czytelnika o niekontrolowane wybuchy śmiechu. Eduardo Mendoza niezwykle zręcznie łączy konwencję kryminału, błyskotliwej parodii i fantazji, której nie powstydziłby się twórca biblijnych apokryfów. Wszystko okraszone uszczypliwym humorem, który choć miejscami jest ciut politycznie niepoprawny, to rozbawia do łez. I na koniec najważniejsze. To bez czego żaden kryminał obyć się nie może – zaskoczenie. Słowo dziennikarza „Manko”, że będziesz na prawdę zdziwiony, kiedy odkryjesz, kto zabił.


Recenzja ukaże się w październikowym numerze Miesięcznika Studenckiego "MANKO" (www.manko.pl)

Brak komentarzy: