Dzięki dobrodziejstwu unijnych programów miałam okazję spędzić w Hiszpanii kilka dni. I to praktycznie za pół darmo ;)
Jak znajdę trochę czasu, to najładniejsze zdjęcia wylądują na fotoblogu.
Teraz jednak, chciałam wspomnieć o kilku zabawnych wnioskach, jakie wyłuskałam z rozmów z grupą przesympatycznych Hiszpanów - Pablem, Santiago i Dawidem.
Jak nas widzą inni?
Po pierwsze - Polska jest bardzo zimna. Na domiar tego, temperatura odbija się na naszym charakterze. Bo o dziwo, nie chcemy z nikim rozmawiać czekając na autobus czy przechadzając się po sklepie. W Hiszpanii jeśli dwie osoby rozmawiają, śmieją się i przytulają co chwilę, wcale nie muszą być przyjaciółmi. Mogli się poznać parę minut wcześniej ;)
Czyli po prostu Polacy to gbury i mruki :>
Po drugie - Nie ma w Hiszpanii takiego imienia, jak Paulina ;) Dlatego mnie kojarzyli tylko z jakąś meksykańską piosenkarką, Pauliną Rubio.
Po trzecie - "Żubrówka", nawet rozcieńczona z sokiem jabłkowym i cynamonem, jest dla Hiszpana nie do przełknięcia. Krztuszą się, poklepują po mostku ... Delikatni są na alkohol jak nie wiem co ;) Ale z kolei ja, za tradycyjnie przyrządzoną sangrię dałabym się pokroić!
Po czwartek - Dlaczego Polacy są tacy zestresowani? Po co im ten pośpiech? Przecież wszystko można zrobić wolniej albo jutro. A na umówione spotkanie nie ma co przychodzić punktualnie. Wieczne"Manana, manana" :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz