piątek, 18 stycznia 2008

Obrazek ze św. Anny

Jest już późny wieczór. Zimno niemiłosiernie. Ja idę św. Anny, po nieśmiertelnego precla pod Bagatele ( na rynku wszystkie budki gdzieś znikły....dziwne...). W połowie ulicy mijam zaparkowany samochód. Obok niego dziewczynka,może dwuletnia, stoi spokojnie i intensywnie przypatruje się czemuś na swoim butku.
Myślę sobie, kurcze - jakie spokojnie dziecko. Bliźniaki mojej ciotki, które wyglądają na jej rówieśników, już dawno by rozniosły połowę ulicy :>
Zwolniłam mimowolnie.... i zobaczyłam, że z samochodu - z miejsca kierowcy - wysiada młody chłopak. Ma duże problemy, bo porusza się o kulach. Okrąża powoli samochód.... i otwiera drzwi od strony pasażera....Najpierw wózek inwalidzki.... potem pomaga na niego wsiąść młodej kobiecie (żonie?).
Dziewczynka dalej spokojnie czeka....

***
Mnie wgniotło.... Zapisałam po to, żeby pamiętać o nich. Wtedy kiedy mi się wydaję, że mam nie wiadomo jakie problemy... I nie jęczeć i nie narzekać, bo póki co ( na szczęście) powodów nie mam

Brak komentarzy: