sobota, 19 stycznia 2008

Testosteron w Bagateli

Filmu jeszcze nie widziałam - i podobno dobrze ;) Ale teatr to jednak teatr- nawet jeśli to jest tylko komedia w Bagateli (która w Krakowie to chyba ma raczej status "ruchomego" kina niż teatru...Przyzwyczajona do Słowackiego, dziwnie się czułam, kiedy obok nas siedzieli ludzie ubrani na sportowo...)
Ale co tam...Odmóżdżyć też się kiedyś trzeba - a przy Testosteronie "reset" jest dość bezbolesny ;)
Spytałam Lubego ile w tym wszystkim, na co psioczą faceci w czasie owego niedoszłego wesela, jest prawdy. Odpowiedział, że w zasadzie wszystko... hmmm...
No wiec po raz kolejny człowiek zdegradowany do cielesności - na szczęście w tym wydaniu nie robi się tak smutno jak po czytaniu Baumana ;)
Ogólnie spektakl lekki i przyjemny, choć panowie nie raz, nie dwa rzucili jakimś cięższym żartem (gdzie śmiała się tylko męska cześć widowni)...Ale wszystko zostało wybaczone,bo kto by pomyślał, że my - kobiety,wpędzamy ich w takie stresy? ;)

I na koniec się do jednego przyznam - "zespoilerowana" jedynie plakatem z filmu, czekałam bezbożnie kiedy polecą w dół gatki....Nie poleciały.... a ja za zberezeństwa dostałam od Marcina klapsa :>

Brak komentarzy: