poniedziałek, 22 grudnia 2008

"Hanemann", Stefana Chwina


Kolejna pozycja z mojej prywatnej listy książek, które wypada przeczytać...
Wrażenia?
hmmm...

Pomysł fajny - próba opisu zmian, jakie zachodzą po ponowny włączeniu Gdańska do Polski (po odebraniu mu statusu wolnego miasta). Co więcej, głównym bohaterem powieści staje się nie kto inny, ale niemiecki lekarz - Hanemann. Zza jego ramienia spoglądamy na spokojne miasto wypełnione Niemcami, potem na dramatyczne sceny wysiedleńcze. Hanemann pomimo bolesnych doświadczeń, postanawia zostać w Gdańsku i dzięki temu widzimy, jak zmienia się przestrzeń - w domach jego znajomych mieszkają polskie rodziny, ulice zmianiają swoje nazwy.

ale...

Hanemann jak na tytułowego bohatera jest postacją dosyć bierną. W fabule przebija się tylko na zasadzie lejtmotivu wspomnień Piotra (narratora), rozmów innych osób... Nic specjalnego. Natomiast końcówka, kiedy wraz z Hanką i Adamem wyrusza gdzieś w nieznane, żeby uniknąć nasilających sie represji, jest jakaś taka melodramatyczna...

Powieść mimo wszystko bardzo mnie męczyła - nie wiem czy to przez "cięzki" styl Chwinna czy zbytnią rozwlekłość fabuły.

Jedno mnie zastanawia - po co ten motyw z obrazem Caspara Davida Friedricha, który wisiał w gabinecie Hanemanna (i jest też na okładce).
Bo jeśli chodzi o unaocznienie romantycznej duszy lekarza - to do puli minusów dokładam jeszcze jeden... za motyw arcy-kiczowaty.



Brak komentarzy: