Zapis filmowych, literackich, muzycznych i turystycznych inspiracji. W 100% subiektywny i nieprofesjonalny :)
piątek, 15 lutego 2008
Barbarzyńca w ogrodzie
Nigdy nie lubiłam Herberta... Denerwował mnie. Taki się wydawał kryształowy, klasyczny w tej swojej poezji - a przez to nudny, patetyczny i straszliwie męczący.
I tak było długo długo...
Do póki nie wzięłam do ręki "Barbarzyńcy w ogrodzie". Zdziwiłam się szczerze, bo to książka dowcipna. I to nie tylko doprawiona dowcipem grzecznym, ale i takim zadziornym, uszczypliwym. Miło się zwiedza kolejne kraje z Herbertem...nie z narratorem - bo dla mnie "Barbarzyńca" to jednak książka osobista. I książka rehabilitująca - bo dzięki temu, nie tylko polubiłam Herberta, jako pisarza (na razie tylko prozaika -hehe, tak offowo ;), ale i dałabym mu się zaprosić na randkę ;)
No bo ja na randki, to tylko z facetami z charakterami chodzę :)
/jak skończę czytać, to będzie bardziej rzeczowo i bardziej o książce :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz