poniedziałek, 10 marca 2008

Tulipany

Wieczór. Pędzę przez ul. Piłsudskiego bo mi głodno, ciężko (ksiązki, laptoki i inne dziady) i tęskno (do M. :)... slalom pomiędzy stojącymi ludźmi, sprint przez przejście dla pieszych (bo czas zielonego dla pieszych na alejach to ułamki sekund - akurat dla staruszek, prawda?)....i jestem koło błoń....
Przede mną parka idąca pod ramię...
on trzyma za plecami śliczny bukiet tulipanów. Myślę - fajnie ją bajeruje, że niby nic, coś go boli - a kwiaty da później. Wymijam gołąbki...kątem oka widzę jakiś patyk...
nie patyk....
białą laskę. Dziewczyna zręcznie nią lawiruje przed sobą....
A kwiatów pewnie nie miał co ukrywać - na pewno je czuje...

***

Co było dalej, nie powiem ;)

Brak komentarzy: