niedziela, 7 czerwca 2009

"Dwanaście" Marcina Świetlickiego


„Kryminał specjalnej troski”

Marcina Świetlickiego nikomu przedstawiać nie trzeba - niebanalny poeta, lider popularnych „Świetlików” i najsłynniejszy korektor Tygodnika Powszechnego. Na swoim koncie ma również epizod aktorski i prezentera telewizyjnego. Mimo tak licznych wcieleń, zaskoczył znowu. Czternaście lat po swoim debiucie poetyckim Świetlicki pokazał prozatorskie oblicze.
„Dwanaście” to nietypowy kryminał. Główny bohater, do którego wszyscy zwracają się per „mistrz”, zostaje wbrew sobie wplątany w dziwną intrygę. Pewnego dnia młoda dziewczyna prosi go o pomoc w rozwiązaniu jej problemu. Studentkę od pewnego czasu prześladuje zjawa Karola Kota – straconego kilkadziesiąt lat wcześniej mordercy z Krakowa. Mistrz postanawia zająć się tą sprawą, jednak szybko zapomina o swoim zadaniu. Po pewnym czasie w tajemniczych okolicznościach giną praktycznie wszyscy członkowie kapeli Biały Kieł, z którymi mistrz przyjaźnił się w młodości. Zamiast jednak stopniowego dochodzenia po nitce do kryminalnego kłębka, „Dwanaście” wypełniają hektolitry wypitej w „Biurze” wódki, kolejne romanse Manga Głowackiego i ironiczna krytyka „magicznego i kultowego” Krakowa. Odpowiedź na klasyczne pytanie: „kto zabił?” pada tu niby przypadkiem, choć trzeba przyznać, że jak przystało na rasowy kryminał, zaskakuje.
Podstarzały „mały mistrz na tropie” to nieporadny niby-detektyw, który nawet nie stara się, aby wyjaśnić sprawę. Snującego się po krakowskich ulicach i knajpach bohatera rozwiązanie zagadki znajduje niejako samo. I choć tropiciel z niego żaden, to ma pewne zalety. Mistrz to doskonały obserwator otaczającej rzeczywistości. Z doskonałą precyzją i ironicznym humorem piętnuje absurdalne wydarzenia, wzorce osobowościowe, trendy, a także powszechne stereotypy. Zabawnych porównań i puent nie brakuje, jednak mimo wszystko Czytelnikowi nie jest do śmiechu. „Dwanaście” to z pewnością kryminał specjalnej troski, ale i wnikliwy portret zagubionych we współczesności ludzi - słuchających nikomu niepotrzebnych płyt, niewłaściwie lokujących uczucia, nieporadnych, niedojrzałych. I samotnych, ale to już reguła Świetlickiego – bo „prawdziwy bohater powinien być samotny”.

Brak komentarzy: