czwartek, 30 lipca 2009

"Rozczarowanie" i "Mały pan Friedemann" Tomasza Manna


Gdyby nie P., to pewnie nie sięgnęłabym po żadną książkę (ale nie ma jak siarczysty opiernicz, że żaden brak czasu czy zmęczenie nie powinno być wytłumaczeniem dla umysłowego lenistwa :).
Gdyby nie T., to pewnie nie sięgnęłabym po prozę Manna.

Mam więc Manna. A konkretniej zbiór nowel, mała rozgrzewka przed "Doktorem Faustusem".
Na pierwszy ogień poszły dwa początkowe opowiadania...

"Rozczarowanie". Krótka miniaturka. Cała fabuła to w zasadzie szczępek rozmowy z przypadkowym, trochę dziwacznym mężczyzną. Trudno narratorowi określić jego wiek, profesję, nawet narodowość. Rozmowa wywiązuje się przypadkiem i już od samego początku jest dziwna - jak to u Manna ;)
Porusza za to ciekawą kwestię - poczucia niedosytu, jakie towarzyszy przez całe życie. Rozczarowania wynikającego z zupełnej nieprzystawalności wyobrażeń z rzeczywistością. Co ciekawe, nie chodzi tylko o wygląd jakiegoś miasta, budowli, dzieła sztuki - widząc je na "żywo" często odkrywany, że nie jest takie ekscytujące.
Mann pisze też o rozczarowaniu każdą emocją, której wyobrażeniem budował na poezji. Ból po stracie ukochanej osoby nie jest tak przepastny, jak przypuszczał. Podobnie ze szczęściem.("Ból ma granicę: cielesny w omdleniu, duchowy w tępocie - ze szczęściem jest nie inaczej.").
Co więcej, dziwaczny z zachowania mężczyzna podkreśla, że język wcale nas nie ogranicza. Nie istnieją niewypowiedziane emocje i doznania - poezja i literatura doskonale sobie z tym poradziła. "Ludzka potrzeba wywnętrzania się wynalazła sobie słowa, które kłamstwem przechodzą te granicę".
Inspirujące spojrzenie.

"Mały pan Friedemann". Opowieść o brzydkim kaczątku, która nie kończy się happy endem. Kaleki Friedemann, który potrafił cieszyć się swoim cichym życiem, nagle traci spokój. Wszystko przez właścielkę brunatnych, nieco za blisko osadzonych oczu i kaskady rudych loków. I mimo to, że temat wydaje się niezwykle banalny i łzawy, Mann tak prowadzi narrację, że trudno mówić o poruszaniu sumień czytelników.
Ciekawa jest atmosfera całej noweli - taka duszna i parna. Mann potrafi opisywać świat swoich bohaterów w taki sposob, że wpada się w takie lekkie otępienie. Sama nie wiem skąd to się bierze.
W każdym razie lakoniczne zakończenie opowiadania i zdanie "przy plusku wody świerszcze zamilkły na chwilę" świetnie dopełnia całości... i mimo ciężkiej atmosfery, jakiegoś przeczucia katastrofy - zaskakuje.

Brak komentarzy: